Witaj na blogu !
Strona Poświcona jest w całości tematom związanym z mediami i reklamą w Interncie. Znajdziesz tutaj niezbędne informacje i ciekaowstki z tej dziedziny.
Zapraszam do częstego śledzenia bloga i bycia z oimi wpisami na bierząco!
Proces eutrofizacji zachodzi stale w warunkach naturalnych i jest spowodowany spływem substancji odżywczych z terenów zlewni do zbiorników wodnych. Jego tempo zależy od właściwości danego zbiornika wodnego (objętość, intensywność mieszania się wód) oraz od ilości i rodzaju substancji wprowadzanych do wód i spływających z przyległych terenów. Do głównych składników pokarmowych zalicza się związki azotu, potasu, wapnia i magnezu, a przede wszystkim związki fosforu. W sprzyjających warunkach każdy kilogram fosforu w postaci fosforanów wprowadzany do wód powodować może produkcję 1500 kg substancji organicznej masy glonów. Głównym źródłem fosforu, w wodach powierzchniowych są ścieki bytowo-gospodarcze z miast i ścieki z przemysłu oraz nawozy mineralne przedostające się do wód w wyniku naturalnej erozji gleb i rozkładu związków organicznych.
Oblicza się, że do wód naszych trafia ok. 35 0001 fosforu rocznie, co w przeliczeniu na jednego mieszkańca stanowi ok. 1 kg. Zjawiskiem świadczącym o eutrofizacji, o nadmiernym zanieczyszczeniu są tak zwane zakwity glonów, które występują głównie latem przy niskich „stanach wód i utrudniają lub nawet uniemożliwiają pracę filtrów wodociągowych, pogarszają smak wody. Te glony — to właśnie owa kłopotliwa produkcja pierwotna; następnym etapem są procesy gnilne. Przybywa miast, przybywa fabryk, zwiększa się intensyfikacja produkcji rolnej, a więc zużycie nawo- zów mineralnych. Czy wobec tego zanieczyszczenie rzek, ich eutrofizacja są nieuniknione? Nie są nieuniknione.
Dobrze pracujące biologiczne oczyszczalnie ścieków są skutecznym sposobem ochrony wód. Nie jest to jednak sposób doskonały. Jak już mówiliśmy, w wyniku tlenowego rozkładu powstają związki mineralne — fosforany, azotany i inne, które użyźniają wodę. Dlatego właśnie nie powinno się najlepiej nawet biologicznie oczyszczonych ścieków wypuszczać zwłaszcza do jezior i zbiorników zaporowych. Gdy nie ma innego odbiornika dla ścieków niż jezioro, powinno się zastosować jeszcze jeden etap oczyszczania, a mianowicie wytrącać rozpuszczone związki mineralne i usuwać je. Niestety, zwiększa to ilość odpadów stałych. W pewnych wypadkach można zbudować system stawów rybnych, przez które przepuszcza się dobrze oczyszczone ścieki. Niestety, tego typu oczyszczania nie stosuje się. A zdarza się, że trafiają do jezior ścieki w ogóle nie oczyszczone.
Oczyszczalnie są często bardzo skuteczną barierą dla ; zanieczyszczenia rzek przez przemysł i miasta. Ale jak chronić wody przed zanieczyszczeniem ze strony rolnictwa? Dla wód deszczowych, płynących z pól, oczyszczalni się nie zbuduje. To zagadnienie jest bardzo trudne i niepokoi specjalistów we wszystkich rozwiniętych krajach. W pewnym, nawet dość znacznym stopniu można zapobiegać temu zanieczyszczeniu utrzymując na brzegach rzek i jezior zwarty kobierzec i roślinności. Krzewy, drzewa, a zwłaszcza zwarta tam, naturalne zarośla nadwodne pokrywające brzegi, mogą i zatrzymać znaczną część spłukiwanych deszczem substancji mineralnych. Czystości rzekom i jeziorom nie przywrócą najlepsze nawet oczyszczalnie ścieków. Jedynym wyjściem są czyste technologie, to znaczy takie, które wymagają małych ilości wody, utrzymywanej w obiegach zamkniętych. W ten sposób można oszczędzać wodę, ograniczać ilość zanieczyszczeń, a także odzyskiwać surowce, które obecnie trafiają do ścieków.
Generalnie można podzielić powodzie na letnie, spowodowane gwałtownymi deszczami, zwłaszcza w górach, oraz roztopowe — najczęściej wiosenne, związane z równie gwałtownym tajaniem śniegów, wzmożone często deszczami; wiosną i zimą występują także powodzie wywołane zatorami lodowymi. Zupełnie inny charakter miała powódź w 1980 r. na Pomorzu i Kujawach. Nie wywołały jej wezbrane rzeki, lecz deszcze. Gdy na obszary płaskie, o mało przepuszczalnych glebach, spadła w ciągu jednego czy półtora miesiąca ilość wody równa niemal całorocznym opadom, system melioracyjny przestał być wydolny, a każdy rów i każda bruzda na polu zamieniały się w rozlewiska. Na taką powódź właściwie nie ma rady. Ale rzadko podobne zjawisko występuje na dużych obszarach.
Najgroźniejsze są u nas powodzie letnie, które zdarzają się od maja do sierpnia i obejmują zwykle całe dorzecza. Niektórzy pamiętają groźną powódź o ogromnym zasięgu w dorzeczu Wisły w 1934 r. Rozszalał się wówczas zwłaszcza Dunajec. Mimo że Wisła rozlała się bardzo szeroko, co spłaszczyło falę powodziową — 22 lipca poziom wody w Warszawie sięgał 749 cm.Przypomniano sobie tę powódź w 1970 r., gdy 24 lipca przepływ w stolicy wyniósł 5120 m3/sek. Skąd się bierze taka ogromna masa wody? W lipcu w górach przeważnie padają deszcze, ale w 1970 r. były wyjątkowo obfite, zwłaszcza nasiliły się 19 i 20 lipca. W niektórych miejscowościach w Tatrach w ciągu doby spadło 150 nim deszczu, a miejsca zanotowano nawet 226.
Jakże niszczycielską silą staje się taka masa wody! Nic dziwnego, że ta powódź zerwała 242 mosty i uszkodziła 990, zniszczyła 160 km dróg o twardej nawierzchni, a uszkodziła 580 km. Ale zniszczenia nie ograniczyły się do dróg i mostów; kilkanaście tysięcy zabudowań na wsi i 900 budynków w miastach ucierpiało wskutek powodzi; uszkodzone lub zrujnowane zostały ujęcia wody, a także obudowa potoków górskich wielokilometrowej długości. O grozie żywiołu wodnego bardziej niż zdewastowane budynki, zerwane i mosty świadczy zniszczona ziemia, jej życiodajna warstwa: pola pokryte żwirem i kamieniami, zabrana przez wodę gleba, która tworzyła się w ciągu tysiącleci.